Gdy nam duch męski stłumiły blizny,
Gdy bojaźń kajdan zwarła nam łono,
Kto nas wybawi? kto od ojczyzny
Oddali klęskę niezasłużoną?
Odparte wrota, powstał gniew Boży,
I duchy mściwe na nas wypuszcza.
Owdzie się wrogów zajadłość trwoży,
Owdzie turecka zbroi się tłuszcza.
Panno! Królowo sarmackiej ziemi,
Oddal zagubę od naszej głowy!
I matczynemi modłami Twemi
Przebłagaj słuszną pomstę Jehowy.
Długo Pan na nas pioruny zbroi,
Gromem z ognistej prawicy trzaska:
Niechże nam wkońcu palma przystoi
I z tryumfalnych laurów przepaska! —
Tak twoich modłów, tak łaski Pańskiej
Rycerski Karol prosi i czeka,
Kiedy tymczasem huf ottomański
Rzezańczym tłumem grozi z daleka.
Mają się pastwić nad polską szyją,
Ostrzą Gelony krzywe pałasze...
Z nami bądź, Pani! z nami, Maryo!
Weź pod opiekę proporce nasze.
Gdy sygnał boju raźno zazgrzyta,
Gdy w piersi nasze uderzą włócznie,
Gdy głowa nasza słabo przykryta,
Ostrymi groty razić się pocznie.
Gdy rozjątrzeni, sparci atakiem,
Poczniem się zbroić — ukrzep nam ramię,
Wspieraj nam siły! Pod hasłem takiem
Pewno dziczyznę Karol przełamie.
Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/682
Ta strona została przepisana.