Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtedy się twojem podeprę ramieniem,
Bez bicia serca, radośnie i zimnie:
Świat się nie zgorszy, my nie zarumienim,
Choć ja przy tobie, choć ty będziesz przy mnie.
Niech drogę życia przy tobie przechodzę,
A kiedy podróż ukończy się słodka,
Niech oko nasze na ubiegłej drodze
Żadnych wyrzutów sumienia nie spotka,
Dręcząca miłość czyż dla nas zapewni
Ufnej, niewinnej przyjaźni rozkosze?
Bądźmy jak bracia, przyjaciele, krewni:
Na co nam miłość? — nie kochaj mię, proszę!
1848. Załucze.


DO . . .

Odpowiedź na prośbę o napisanie gawędy.

(SONET).


O! przebacz, że mi dzisiaj konceptu nie starczy
Tworzyć nowe gawędy i nowe obrazy,
Mój umysł tak nieżyzny, jak grunt gospodarczy:
Nie rodzi bujnych plonów wciąż po kilka razy.

Ja myśli, jako grunta, na trzy zmiany dzielę:
Najprzód żyto się rodzi korzystnie, bogato,
Potem drobna jarzyna, bławatki i ziele,
Nakoniec myśl na ugór puszczam całe lato.

Ja słyszałem o waszych cudach płodozmianu,
Ale nie chcąc wysilać mą skibę poparną,
Wolę staroświeckiego pilnować się planu;

Bo jeśli agronomiąc mądrze i z wysoka,
I gruntu nie ulepszę, i zmarnuję ziarno,
Zginie z głodu i pracy pegaz-bronowłoka.
1848. Załucze.