Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/462

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CZACHROWSKI.

A mniejsza mi o to;
Niechaj się stawi przed obliczem mojem!

GŁOS MARTY (za sceną).
Gdzie ty, Zygmuncie? ty moja pieszczoto!


SCENA PIĄTA.

MARTA (wpada w potarganym ubiorze i rzuca się na szyje Zygmunta).

Zygmuncie!

ZYGMUNT.

Marto!

MARTA.

Znalazłam cię przecię!

ŻOŁNIERZ (do Marty).
Zbliż się do wodza...
MARTA.

Precz mi, dzika hydro!

(Do Zygmunta):
O mój ty skarbie! o moje ty dziecię!

Mogą mię zabić, lecz ciebie nie wydrą!

CZACHROWSKI.
Kto waszmość jesteś?
MARTA.

Wszak jam to niebożę
Piersią karmiła, na rękach dźwigała...

CZACHROWSKI.
Nic mu tu złego trafić się nie może,

Dziecina będzie wesoła i cała:
Wnet go do ojca odeślemy zdrowo,
Jeśli, jak sądzę, fortecę nam wyda.

ZYGMUNT.
A gdzie jest matka?
MARTA.

Bóg czuwał nad głową,
Gdy miała spotkać sromotna ohyda.