Gdzie przybył — sąsiedzi donoszą sąsiadom,
I zaraz zakipi biesiada:
Bo przybył z pieśniami posłannik wesela!
Hej! niemasz na świecie nad życie minstrela!
Niech żyje pogromca i wrogów, i zwierza!
Niech żyje z pieśniami posłannik wesela!
Hej! niemasz na świecie nad życie rycerza!
Hej! niemasz nad życie minstrela!
Z brzękiem zbroicy, tętnieniem podkowy,
Z chórami pieśni, wedle uczty prawa,
Przeciągał orszak biesiady światowej,
Kędy Franciszek Bogiem się napawa.
Ocknął się, głośną obudzony wrzawą,
Uchylił głowę i uważnie słucha.
Takty piosenki bijące tak żwawo,
Nie były obce dla młodego ucha.
Cenił rycerzy, jak wszyscy spółcześni,
Jako obrońców kraju i Kościoła;
Kochał minstrelów, bo znając cel pieśni,
Wiedział, co nuta smutna i wesoła.
Do dźwięków wiersza, do muzyki grania
Namiętnym taktem jego piersi biły.
Bóg, co kraj ducha przed piewcą odsłania,
Rymotwórczemi obdarzył go siły.
Poczuł natchnienie ku świeckiej piosence,
Opiewać boje, łowy i puhary,
I mimo woli zadrżały mu ręce,
Jakby szukając dźwięcznych strun cytary,
Ale cytary pod ręką nie było,