Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miotałbym złorzeczenia? wylewał żółć z pióra?
Och! dosyć takich żółci ma literatura.
Czy rozpaczliwe myśli rzucać w serca czyje?
To grzech, to ciężka zbrodnia! — świat złudzeniem żyje!
Niech żyje w swojej wiary zbawiennym zakresie.
Pójdę z mojem zwątpieniem do mej chatki w lesie
Tam w obliczu przyrody, wśród serdecznych ludzi.
Może się lepsza wiara i we mnie obudzi.
A kiedy się spostrzegę, że na rozpacz zbiera,
Wyratuje mię praca, socha i siekiera,
Wyratuje modlitwa, albo myśl pobożna;
Bo w lesie ta pociecha — że się modlić można.
A zresztą kilka książek, co mam w mojej szafie,
Rozbije gorzkie myśli...

CZCIONKA (do siebie).

Do końca nie trafię!
Dzisiaj panicz w gorączce... ale to przeminie.

(Głośno).

Podam panu projekcik... projekcik jedynie:
Kiedy pański pamiętnik już dziś u mnie w prasie,
Może go uzupełnić autorowi zda się?
Trzeba zrobić ofiarę piśmienniczej muzie:
Powieść o chatce w lesie... o pańskiej rekuzie,
O tem, jak to kobiety do zmienności skore,
Skreśliwszy piórkiem pańskiem — ale con amore,
Pozmieniawszy nazwiska, ująwszy, dodawszy,
Stanie się koniec dziełka daleko ciekawszy,
Przyczyniłoby druku dwa arkusze blizko...

HENRYK (z urazą).

Chcesz podać moją boleść na urągowisko?
Kto pana upoważnił do podobnej mowy?...
Żem ci dał spowiedź duszy — pamiętnik domowy,
Że, jak kuglarz uliczny, za grosz i oklaski
Najdroższe sercu twarze postroiłem w maski,
Że, wywodząc na scenę twego targowiska,
Zmieniłem drogich osób, drogich miejsc nazwiska,
Żem kości mych rodziców oddał ci na przedaż;