Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


CZCIONKA.

Zgoda, łaskawy panie?

HENRYK (oddając mu rękopism).

O, zgoda już, zgoda!
Jesteś panem krwi mojej, łez moich i pracy...

CZCIONKA (do siebie z uśmiechem).

Finis coronat opus — powiedział Horacy.





USTĘP CZWARTY.

(Po roku).



MARYA (sama).

Rok czasu... co tych odmian i w sercu, i w świecie!
Mówią żem wyładniała — to słuszna kobiecie;
Przybyło doświadczenia i rozumu trocha;
Dziś nibym stateczniejsza, niby bardziej płocha —
Nie zgadnę, czy to wada, czy może zaleta?
Ale mówi sumienie, żem dzisiaj już nie ta...
Przed rokiem — kiedy w myślach pocznę się unosić,
Czułam, ze chatki w lesie byłoby mi dosyć;
Dziś widzę, że w tej chatce byłoby mi ciasno:
Tam życie spowszednieje — tam wdzięki zagasną,
Tam, mm się obejrzymy, nim przetrzemy oczy,
Toć i starość nadejdzie, to i śmierć zaskoczy.
A Henryk... jeszcze wierzy... gdzieś tam chatkę kleci
O! mężczyźni lalkami bawią się, jak dzieci,
Będą o życiu, sercu prawili bez granic,
Ale serca i życia nie znają nic a nic.
Biedny... teraz w pustyni leśnej gospodarzy;
Płodozmian go bezczelnie oszukał w przedaży;
A on, kupiwszy chatkę w bezludnej oddali,
Gdzie dach podziurawiony, gdzie się ściana wali,
Urządza się, przystraja, pracuje od roku,
I jeszcze pięknych marzeń nie stracił z widoku.
Nie... albo on dziecinny, albom ja zepsuta:
Dla mnie dzisiaj samotność to ciężka pokuta.