Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A snopy związywać mi duże!
I dosyć tych pieśni, już dosyć,
Bo ja wam inaczej zawtórzę!
Te kłosy, to wiatrów igranie,
Zabawka dziecinna i marna;
To kłosek najlepszy, mospanie,
Co wyda najwięcej mi ziarna.

HANNA.

O Janku! ruszajcie już kosić,
Daj radę wójtowskiej naturze.

WÓJT.

A dosyć tych szeptów, już dosyć,
Bo ja wam inaczej zawtórzę!
Ja będę przechadzał się blizko,
Do kośby, do żniwa się wtrącę;
Niech będzie gładziutkie ściernisko
I równe przekosy na łące.
Ja umiem upartych poprosić,
Zaradzić upartej naturze.
A dosyć tych szeptów, już dosyć,
Bo ja wam inaczej zawtórzę!

RECITATIVO.

Przez długie morgi w śmiechu i gwarze
Długim szeregiem stoją żniwiarze.
Wójt ich gromadę dzieli na części;
Zboże dojrzałe pod sierpem chrzęści,
A kędy ostre żelazo błyska,
Ciągną się długie pasma ścierniska;.
Słońce, z niebieskiej patrząc oddali,
Głowę żniwiarek gorącem pali;
Ręce ich ostre kaleczą ciernie;
Wójt w pracy nagli niemiłosiernie.
Źródlanej wody w gorącej chwili
Ostatnią konew żeńcy wypili.
A przecież poradź z ochotą młodą!