Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W izbie, gdzie świateł iskrzy się siła,
Leży mąż Boży — z ręką na sercu;
Już dusza jego... tam, gdzie tęskniła;
Już z wysokości krainy górnej
Może się patrzy na Litwę drogą.
Księża żałobne pieją nokturny,
Tłumy się ludu cisną, jak mogą.
Żałość rozlana w modlitwie, w śpiewie,
Po wszystkich twarzach łzy bujne biega;
Każdy się modli, ale sam nie wie:
Modlić się za nim, albo do niego?

XV.

Marcin Studzieński, wespół z drugiemi,
Gdy się docisnął wsparty na kuli,
U nóg pasterskich klęknął na ziemi,
Wdzięczną modlitwę lejąc najczulej.
A między ludźmi już rozgłos lata,
Że to jest rycerz, że to ten samy,
Co do Miednickiej pierwszy wszedł bramy,
Że mu sądzona kwota bogata.
Marcin się modli... Czy dusza wrząca
Dawne mu w sercu wspomnienia budzi?
Czy od zbytniego natłoku ludzi,
Czy z niezliczonych świateł gorąca,
Głowa się mroczy?... Chwieje się, bladnie,
Ledwie przez ciżbę wyszedł do sieni,
I na podłogę pada bezwładnie,
Jak upadają gromem rażeni.
Długą czy krótką przeleżał chwilę,
On nie pamiętał, a nikt nie zważa.
Ciało obwite w łachman nędzarza,
A dusza, strojna w skrzydła motyle,
Przez wspomnień kwiaty, przez wspomnień cierni
Leci... o kwiatek, o cierń zahaczy...
To — uśmiech lubej, co kocha wiernie,
To — krwawa bitwa, to — strój żebraczy,