Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtem nowogródzka chorągiew z boku
Idzie na pomoc, jak miecz anioła.
Wściekły pohaniec znów ruszył w taniec,
Wzmógł się na siłach, tabor zamyka;
Ale grodzieńskich puszcz wychowaniec
Wziął go na oszczep, jak bierze dzika.
Mostem padł Tatar, zbity zwycięsko,
Konie swych jeźdźców dławią i tłoczą;
Chorągiew mińska wespół z grodzieńską
Po stosach trupów krąży ochoczo.

XVIII.

Lecz nowy sygnał do boju dzwoni, —
Nowy posiłek pomocy Boskiej: —
Hufiec koronny we trzysta koni,
Lekko, z husarska, wiedzie Czarnkowski.
Zdala rozstawił hufce na górze,
Od trąb, od bębnów zagrzmiała niwa,
Aż wróg się zdumiał: wojsko tak duże
Skąd na obronę Litwie przybywa?
Znowu Tatarzyn szyki rozeprze,
Chce się orzeźwić, a tu już zmierzcha;
Lecz sparł go Gliński przy rzece Ceprze,
Położył trupem — a reszta pierzcha.
Wrogów dwadzieścia padło tysięcy,
A któż policzy konie poległe?
A trzy tysiące tatarskich jeńcy
Przy murach Wilna dźwigało cegłę.
Uszli tatarscy obaj książęta
Przez grzązkie błota, przez ciemne lasy;
A Litwa długo ten dzień pamięta,
Pamiętać będzie na wieczne czasy!

XIX.

Od krwi wylanej staw poza Kłeckiem
Dziś Krasnym-Stawem naród nazywa;
Tarcze i hełmy z godłem zbójeckiem
Rolnik na polach dziś wyorywa;