Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aby się na dnie dopić niepamięci.
Lecz niepamięci próżno żąda człowiek,
Kiedy wspomnienia mózg i serce palą: —
Nawet sen słodki nie obciążył powiek,
Tylko krwi potok rozigrał się falą,
Latają w oczach obrazy złowieszcze,
Lecz krwawsze jeszcze i czarniejsze jeszcze.
A kiedy chora paliła się głowa,
Gdy twarz skraśniała, gdy mu drżały usta, —
Rozkaz mu służba przyniosła zamkowa,
Aby przysięgał na króla Augusta.
Odtrącił rozkaz i puhar odtrącił,
Dłońmi zacisnął głowę, co go boli,
I jasnej myśli już winem nie mącił —
Poznał, że wino trucizną w niedoli;
Tylko się w drzemce niespokojnej miota,
Tylko mu cięższa do swoich tęsknota.
— Wy moi drodzy! wy moi dalecy!
Choć wiatr niech o was wiadomość udzieli!...
Wtem zapukano do więziennej celi,
I wszedł ponury dowódca fortecy.

XX.

— Jak się miewacie? czy żywi? czy zdrowi?
Jak wam smakują niewolnicze pęta?
Nie chcecie wiary przysięgnąć królowi,
A król jegomość zawsze was pamięta;
O ile pańska pozwala mu władza,
Więzy rozwalnia i los wasz osładza.
Oto i teraz naszych wojsk kolumny
Pojmały ptaszka — och! kolej z nim długa!
Jak wy, zuchwały, niespokojny, dumny,
Pan Piotr Olędzki, dawniejszy wasz sługa,
Rozbijał w Polsce naszych wojsk oddziały,
Krył się po lasach, wypadał jak zbójca;
Lecz potrafiono pochwycić mołojca
I porozpędzać jego hufiec cały.