Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/561

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aby mu z herbu podkowę odjęto,
A z hełmu rękę zbrojną i uciętą,
By się śmiesznemi nie wstydziło czyny
Gniazdo Beliny.
I już rycerskie odmieniając miano,
Łżawym Belinie zwać się rozkazano;
To znaczy: kłamcą — że swemi sygnały
Zwiódł obóz cały.
I herb ów nowy dziś Łżawym się zowie,
Zostali z herbem starym Belinowie,
I stąd się wiodą w kolei wiadomej
Dwa różne domy.
A śpiący rycerz rozpowiadał długo,
Że herb swój nabył wojenną zasługą;
Lecz nie oszukał kłamliwemi słowy
Karty dziejowej.
Stała się znaną niedobra przygoda,
I wiek wiekowi ze śmiechem ją poda,
By poszła powieść z dziadów aż na wnuki
Dla ich nauki.

III.

My, potomkowie protoplastów owych,
Zeszliśmy z dawnych warunków dziejowych:
Zamiast, jak starzy, wywijać bardyszem,
My książki piszem.
Dziś mądra ludzkość, kiedy śpi po trudzie,
Rozstawia czaty, a piśmienni ludzie
Winni dać hasło: gdzie? u jakiej drogi
Postępu wrogi?
Biadaż ci, biada, piśmienny skryptorze!
Jeśli ze strachu kędyś w nocnej porze
Dasz mylne hasło, wzbudzisz mylne czyny,
Wzorem Beliny!
I zamiast tego, co widzisz na straży,
Będziesz nam bajał, co ci sen wymarzy,