Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIII.

Wilhelm wstał i wychylił wina róg bawoli.
— Szlachetny zapaleńcze! powoli, powoli!
Starsi wskażą ci drogę — tu droga jedyna
Rycerza i kochanka, i chrześcijanina:
Prowadź przed wojskiem naszem twych łuczników straże,
Krzyż albo miecz pod Pullen swe cuda okaże.
Kochasz Egle, więc dołóż chrześcijańskiej chęci,
Niechaj chrzestne polanie jej czoło uświęci.
Zdobądźcie zamek Pullen, wojownicy śmiali,
I niech się władza krzyża nad Litwą ustali,
A ty z ramienia mistrza będziesz tam jak książę.
Papież chętnie twe śluby zakonne rozwiąże,
I poczniesz z swoją Egle piękne dni wesela;
Ona wskrześnie przez ciebie w Imię Zbawiciela,
Jakeś przez nią od śmierci doczesnej ocalał.
Wilhelm skończył, i znowu róg bawoli nalał,
I wyszedł, bo już zegar wybił zmianę warty.
A Ransdorf długo dumał na dłoni oparty;
Czoło jego chmurnieje, to błyśnie pogodą,
Znać myśli, co weselą, co mu serce bodą,
Znaczno nadzieję Niebian lub zwątpienie ziemian,
Z Aniołem, to z szatanem bawi się na przemian,
I rzekł, cisnąc we dłoniach czoło niespokojne:
W imię Niebios, czy piekieł, ja idę na wojnę?
Czy zbawię, czy potępię? czy Litwę, czy siebie?
Czy się wzniosę w obłoki? czy w przepaść zagrzebię?






PIEŚŃ CZWARTA.

I.

Urodzona z wyziewów w nadmorskiej krainie
Straszno gdy czarna chmura swe skrzydła rozwinie,
A lecąc po Niebiosach w niewstrzymanym pędzie
Z gniewnej piersi straszliwy łoskot wydobędzie,
I z gniewnej paszczy ciśnie błyskawiczną żmiję,
A żądłami piorunów w starą puszczę bije,