Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
V.
A że rycerstwu bój nie nowina,

Więc się nie zlękli Szrweda widoku:
Jeden strzemiona mocniej podpina,
Drugi umacnia kopię w toku,
Inszy próbuje ostrza brzeszczota,
A inszy śpiewa, a inszy gwarzy —
Jakoś przed bojem żywsza ochota,
To już obyczaj naszych husarzy.
Kto mocen duchem, krzepi się w wierze,
A kto lękliwy, mówi pacierze.

VI.
Tak nieprzystępni dziecinnej trwodze,

Ruszamy dziarskim a wolnym kłusem;
A tuż, pamiętam, przy samej drodze
Stała figura z Panem Jezusem,
A od figury szła dróżka w lewo
Gdzieś do zaścianku pomiędzy zboże.
Tam... jakiś jeździec skrył się za drzewo,
Trędzlą rumak spina jak może;
Lecz rumak wojsko widząc z oddali,
Prosto w chorągiew z kopyta pali.

VII.
Szwed... nie Szwed zda się... gdyby to z błota

I nie tak blizko od znaku krzyża,
To się przeżegnać brała ochota,
Sądząc, że jakieś widmo się zbliża,
Jeździec bez broni w długiej czamarce,
Porozpinany, wiatrem wydęty,
Na chudym koniu wyprawia harce,
A w rękach dzierży kojec z kurczęty.
Co nas w domysłach bardziej mitręży.
To, że na głowie miał biret księży.

VIII.
A rumak sadzi przez rowy, miedze,

Zrównał się z wojskiem i w szereg stawa.