Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ani pobożnej myśli, ni światowej troski —
To Ksiądz Biskup kujawski, Jędrzej Zebrzydowski.
Salvetemi! salvete innomine Christi!
— Zawołał głosem dźwięcznym jak harfa Psalmisty,
Co nim silnie wstrząśniona w takt zakipi rączy,
Najprzód powolne tony ze strun swoich sączy:
Witam Waszą dostojność, mój pokłon przynoszę!
Salvete! — rzekł Dziaduski — a usiądźcie proszę!
I ścisnęli prawice na znak powitania,
I każdy dumne czoło do pół piersi skłania,
I skinęli obadwa i ręką i głową
Na obitą kobiercem ławicę dębową.
Siadajcie! — Siądźcie pierwsi! — Po długim ukłonie
Zebrzydowski siadł pierwszy i po prawej stronie,
(Bo czy przy boku pańskim, czy sejmowa rada,
Starszy Biskup kujawski i wyżej zasiada
Niźli Biskup przemyski — tak kazano w prawie).
Ksiądz Czermiński na obu popatrzył ciekawie,
Pokłonił się i wyszedł.
Cóż tam słychać w mieście?
Źle słychać; nic nie wiecie, choć tutaj jesteście.
Sejm złożon do Piotrkowa — pożar w iskrze tleje!
Górkowie, Oleśniccy, Zborowscy, Firleje,
Cała kacerska banda na prawdę coś kroi.
Szlachta kipi, aż słychać u pańskich podwoi,
Województwa szemrają, powiaty się burzą,
Wkrótce Biskupów rzymskich z senatu wykurzą,
Jako pszczoły robocze, gdy miodu naniosły.
Zwyczajnie — rzekł Dziaduski — że senat i posły
Nad Piotrowa opoką jako muchy brzęczą...
Stałość, Ojcze Jędrzeju!
A gdy nas umęczą?
Toć pomrzem — wszakże w Piśmie rzeczono niemarnie:
Pasterz ma oddać życie za swoją owczarnię;
Wszak nam nie straszno umrzeć choćby tejże chwili;
Non timet moriturus — powiedział Wirgili.
— Święty, ach, święty zapał, co się u was żarzy! —