Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale szlachta uczona, toć łacno zgadywa,
Że tutaj można dostać i miodu, i piwa.
Tu piwo niepoślednie łechce smak człowieczy,
Warzy je sam gospodarz i zna się na rzeczy;
Prawda, że i pułtuskie hańbie się nie poda,
A brzezińskie klarowne i gęby nie szkoda,
I sądeckie poszóstne wyśmienite bywa, —
Ale u Piotra Czopka toć piwo nad piwa.
Cóż za dziw, że pod Chmielem pełno na gawędzie?
Muzyka w dzień i w nocy na piszczałkach gędzie,
Dodawa dobrej myśli, rozwesela gości,
A świat ten — prawdę mówiąc, to próżność próżności.
W dzień jeszcze mało szlachty, lecz gdy noc się sczerni,
Tam panowie usarze i młodzi pancerni
Uwijają się gwarno, brząkając pałaszem;
Nawet Jan Czarnolaski z Górnickim Łukaszem
Niekiedy tu zachodzą osłodzić swe losy —
A wesół starzec Gąska, Slasa wielkonosy
I wąsaty Mateusz i Jost ryżobrody
Na dzień dwakroć i trzykroć zajrzą do gospody.

III.
Jasne lipcowe słońce rozżarza się cudnie,

Wielki dzwon katedralny ogłosił południe.
Gdy szukając w gospodzie usarskiej gromady,
Wbieżał Prokop Zaręba pochmurny i blady,
I obrzucił spojrzeniem całą ciżbę gości.
Czy nikogo z rycerstwa nie masz u waszmości?
Wszak tutaj się usarze schodzą ku zabawie? —
Spytał u gospodarza. Pan Czopek ciekawie
Popatrzał na Prokopa i ramiony ściska;
Lecz pan Gąska nad konwią siedzący z poblizka,
Otarłszy siwe wąsy z szumiącego piwa,
Jako rad pobłaznować, głośno się odzywa:
Hej! nie znajdziesz tu waszmość swoich towarzyszy;
Usarstwo siedzi w kątkach jako rude myszy,
Lub śpiewa po kościołach pokorne błaganie: