Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A od razu wyczytasz, co o tobie trzyma.
Myśli w duchu nieboga: Otóż to usarze,
Zepsuto wychowani w obozowym gwarze!
Nudzi się biedny żołdak, drzemkę ma u powiek, —
Nawet przy moim stryju, choć to mądry człowiek
W Boskich i ludzkich rzeczach — choć z ogniem nielada
Bitwę mu obertyńską ściśle opowiada;
Pan Prokop niecierpliwy usnąłby na stole,
Nudno mu nawet przy mnie — o biedne pacholę!
Dajcież mu raczej kielich niźli stare dzieje,
Pustkę głowy i serca niech winem zaleje.
A szkoda... jasne oko... i twarz znakomita,
Niech jeno na oblicze jakaś myśl wy świta,
A byłby rycerz piękny i pełen ponęty...
Kochać go... czy nie kochać?... Bógże to wie święty!
I pokiwała główką jakby coś nierada.
Czyśmy zgadli jej myśli? i któż to wybada?
Ale sądząc z posępnie nadąsanej miny,
Takie dumki latały po głowie dziewczyny.

IX.
Wilcza natura ciągnie do głębokiej kniei,

Usarska do szklenicy — a gdy po kolei
Dwakroć, trzykroć brząknęli w srebrzyste puhary,
Młody się rozpromienił, a odmłodniał stary.
Chełmski zanucił piosnkę, jak bito Wołoszę;
Zaręba, już weselszy i śmielszy po trosze,
Zbliża się do dziewicy, oko na niej pieści
I potrząsa swój skarbiec śmiesznych przypowieści.
Prawi swoje przygody i pocieszne dzieła;
Ona — dąsa się — dąsa, i śmiać się poczęła:
Jak w Krakowie Zaręba, hulając przy miodzie.
O blasku księżycowym wracał ku gospodzie
I bił się z własnym cieniem bohaterską dłonią;
Jak drugi raz umykał przed Żydów pogonią
I wpadł do wyschłej studni, jakby wilk do dołu;
Jak zwaśnił dwie przekupki siedzące pospołu.