Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sejm wre — bo nie na rękę i Bonie, i Kmicie,
Że król piękną Litwinkę ukochał nad życie.
Lecz rozdarła się hydry nienawistnej paszcza,
Prymas czoło królowej chryzmatem namaszcza.
Piękny dzień! dajże hasło monarchini młoda,
Niech będzie w całym kraju kochanie i zgoda,
Niech się wszyscy weselą, jakeś ty wesoła...
Gdzież tam!! waśń między braćmi nie ucichnie zgoła;
Szlachta, wolą, rozumem i groszem bogata,
Pobratawszy się z królem, już się z Bogiem brata.
Oto od gór helweckich, od germańskiej rzeszy
Rój mistrzów zapalonych w Sarmacczyznę spieszy —
Wołają, że posiedli całą mądrość Bożą,
Wznoszą palec k'południu i Rzymowi grożą.
Już Stankar, już Blandrata rozbiegli się w dali,
Z nad kościołów, z nad cerkwi krzyże połamali,
Odarli z malowideł poświęcone ściany,
Na wieżach miasto krzyża już kogut blaszany
Urąga się Piotrowi, co Cię przeczył, Chryste!
Piotr rzucił z Watykanu spojrzenie ogniste
Na zbłąkaną owczarnię — w klucze Niebios dzwoni —
Wścieka się Lippomani, gniewa Kommendoni,
A mężowie, Biskupią obleczeni togą,
Na swych krzesłach w senacie dosiedzieć nie mogą,
I z pasterskiej mównicy, jak wyznawcy szczerzy.
Walczą głową i pierśmi, by przeprzeć kacerzy,
Grożą piorunem klątwy poroztrącać głowy,
Kto śpiewa po niemiecku Psałterz Dawidowy.

III.
Lecz nad klątwy jest Pan Bóg, co patrzy z daleka

A Pan Bóg się nie gniewa, czy poprawy czeka: —
Oto połowa lipca, patrz na polskie niwy,
I żyta, i pszenicy jaki plon szczęśliwy!
Płynie mlekiem i miodem w którą spojrzysz stronę
Owdzie soczyste śliwy, tam jabłka kraszone,