Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obaczysz... w twojej duszy jaka będzie zmiana,
Gdy wrócisz cudze grunta.
— Ot, proszę aspana.
Któż powiedział, że z taką wystąpię szczodrotą?
Wszak wdowa po Brochwiczu nie prosi mię o to,
I co powie, mospanie, cnych przodków oblicze,
Po których Dęboroże ojczyste dziedziczę,
Żem uszczuplił odwieczną praojców siedzibę
Choćby o jeden zagon? choć o jedne skibę?...
 

XXVI.
Tu definitor powstał jak w stanowczej dobie,

I ojca po bratersku wziął za ręce obie,
W jego ustach był uśmiech błagalny i słodki:
Ej, wara, panie Pawle, wspominać twe przodki!
Bo czy Waszmość masz serce, czy masz Wasze głowę
Skazywać twoich przodków na męki czyścowe?
Widziałeś cień rotmistrza, co cierpi tak srodze:
Czy myślisz, że on dotąd na zbawiennej drodze?
Nie pomogły mu cnoty, ni dzielna odwaga:
Ot! błąka się po nocach i potomków błaga,
Aby zwrócili własność sierocie i wdowie,
Co niesłusznie przywłaszczył. Czyż dalsi przodkowie
I całe pokolenie parenteli waszej,
Pan starosta rzeczycki, piwniczy, strukczaszy,
Sprawę przed Panem Bogiem wygrali przemocą?
Czy tam nie pokutują za krzywdę sierocą?
Czy myślisz, panie Pawle, że zbiór ich katuszy
Nie spadnie na rachunek waszmościnej duszy?
Syn, wnuk i chrześcijanin, szlachcic jak należy,
Czyż tobie użytkować z owoców łupieży?
Czy to po chrześcijańsku? pytam: czy to pięknie?
— Dosyć... proszę aspana... bo serce rozmięknie —
Rzekł ojciec, bo go mowa zwyciężyła taka,
I ocierał łzy bujne rękawem kubraka.
Zamyślił się i dodał: Prawda, prawda święta,
Lecz są ważne przeszkody, są impedimenta: