Strona:Poezye Konstantego Piotrowskiego.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żdawało mię się iż na jej mogile,
Aniołów powietrzem dyszę.
Nadludzkim żyjąc zapałem,
Nadludzkie tworzyć nadzieje począłem,
Wmilczeniu kolana zgjąłem,
Modliłem się, łzym ronił, i kochałem.
Wtem słyszę szelest w czaharze,
Rzucam wzrok w przeciwne strony,
Idzie żniwiarz z żonką w parze,
I wóz snopem obciążony.
Na wozie stał chłopczyk mały,
Twarz jego krasił rumieniec,
Na głowie niosł s kwiatów wieniec.
Na to zatrząsłem się cały,
Miałem to wszystko — wszystko mi wyrwali,
Żyć nam okrutni dla siebie niedali,