Strona:Poezye Katulla.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»Wszędzie głucho pusto, wszystko śmierć mi wróży.
»Lecz nim oko omdlałe na wieki się zmruży,
»Zanim dusza opuści obumarłe członki,
»Bogi! klątwy usłyszcie zdradzonej małżonki,
»Zemstę niechaj w ostatniej uproszę godzinie:
»Wy, co zawsze zbrodniarza ścigacie po czynie,
»Którym wieniec wężowy mściwe zdobi skronie,
»Zwiastun strasznego gniewu, co w sercu wam płonie,
»Zjawcie się, Eumenidy, usłyszcie me skargi,
»Które z pod serca, biada! omdlałemi wargi
»Głoszę, biedna, samotna, rozpaczą szalona!
»A jeżeli je z głębi wydobywam łona,
»Wy sprawcie, niech na marne nie idą me żale,
»Lecz jak Tezej samotną zostawił na skale,
»Tak niech siebie żałobą i swoich odzieje!«
Takie z piersi rozdartej smutne skargi leje,
Pomsty z nieba wołając za ten czyn szkaradny.
Skinął głową łaskawie król bogów wszechwładny:
Zadrżała ziemia, morskie zadrżały roztopy,
Świat się zatrząsł w posadach i gwiaździste stropy.
A duszę Tezeusa czarny mrok osłoni,
I z piersi niepamiętnej przestrogi uroni,
Które przez całą drogę dotąd chował święcie;
I nie wywiesił ojcu znaku na okręcie,
Że w erechtejską przystań[1] znów powraca cały.
Bo gdy w porcie gotowe korabie już stały,
Na których miał opuścić święty gród Pallady[2],
Wśród uścisków te ojciec synowi dał rady:

  1. Erechtejska przystań — Pireus.
  2. święty gród Pallady — Ateny.