Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiém, że nakoniec wystąpił z zakonu.
Poszedł pod miłe Zosi panowanie.
Losie! ciemiężco zasługi i cnoty;
By tym dotkliwsze wrazić późniéj groty,
Chytrze się czasem uśmiéchasz tyranie!
Młodzian, co Zosię obdarzył kanarkiem,
Wdzięczną miał postać, oko tajemnicze,
Mówił do serca; a serce dziewicze
W piętnastym roku nie jest niedowiarkiem.
Głoście mężczyźni, w samochwalczéj dumie,
Żeśmy w uczuciach i stalsi i szczérsi;
Że jasnołona płeć kochać nie umié;
Mniemałem z wami; lecz biję się w piersi.
Nas żądze śmiałe w miłości unoszą;
A was lękliwe chęci piękne Panie!
Głównym jest celem chlubą i rozkoszą,
Nam, serc podbicie; wam ich zatrzymanie.
Nie raz, kto własnych win przepełnił miarę,