Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziobkiem do klatki przyciągnie na nici;
To groźny, jakby Achilles, pochwyci
Dzidę ze słomki, lub szabelkę z karty;
Dzielnie ćwiczenia powtórzy wojskowe;
Słowem miał siłę i wdzięki i głowę.
Rozum i szczęście rzadko żyją razem.
Bohatyrkowi naszemu dni zorze
Często mgłą nudy ćmiło się w klasztorze;
Często pod ciężkim mdlejący rozkazem
Kosztem sił swoich niósł komuś zabawę.
Przysłużna wprawdzie dłoń czułych dewotek
Niekiedy słodkich doszle mu łakotek;
Zresztą złe jadło, choć miał dobrą sławę.
Nie prędko sławy téj doczekał plonu;
Nie wiém, przed dźwiękiem pięknych proźb, czy złota,
Dlań się klasztorne otworzyły wrota;