Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Ze[1] mędrsze ptaki jęły precz odlatać,
A dziatki, pewną przejęte otuchą,
Że tato strzelca przepędzi, ogłuszy,
Cieszyły się z całéj duszy.
A strzelec dybie, nadstawia ucho,
Gdy go stukaniem sam dzięcioł zwabił,
Podszedł dzięcioła i zabił.
I jeszcze, w oczach przestraszonéj matki,
Powydzierał z sosny dziatki,
Mówiąc — Gdyby wasz tato cicho sobie siedział,
Dalibógbym ni o nim, ni o was nie wiedział. —





INDYK.


Indyk, na wiosnę, chodząc po dworze,
W szczególnym jakimś humorze,
Czy usłyszał głos flecika,
Czy tkliwą piosnkę słowika,
Czy kto zagwizdał wesoło,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Że.