Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sowity ogień się pali,
Zechciało się pogrzeć psinie?
Skoczył Bufcio. W okamgnieniu,
Przy płomieniu,
Na tylnych łapkach się wspina,
Nadstawia biały swój puszek,
Potém się zwinął w kłębuszek,
I legł na brzegu komina.
Roskoszném ciepłem członki się rozgrzały,
Wyciąga się Bufcio mały,
I słodko drzémać zaczyna.
W tém stara mopka, sapiąc na środku kanapki,
— Ej! przestrzegam, mruknęła, przestrzegam panicza,
Że źle, gdy się kto nazbyt roskoszy użycza;
Możesz włoski posmalić, albo przypiec łapki. —
— O! nie przeszkadzaj mi proszę,
W półsenny Bufcio powiada.