Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.1.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Już żołnierz, ciężkiéj pracy przełamaniem dumny,
W ściśnione się z pośpiechem szykuje kolumny,
A dźwięk muzyki raźnéj, rzeźwiący ochotę,
Każdą przed wodzów oko wyprowadza rotę.
Śmiała postać, krok pewny, tchnące męstwem twarze,
Wierzyć nie każą obcym że na słońca skwarze,
Bronią i całém swojém mieniem obciążone,
Kilka godzin te hufy cieszyły Bellonę.
Orężu mój! tych trudnych niecierpliwy cżasów,
Kiedy do niezmyślonych Mars wyzwie zapasów,
Teraz, na utrudzoném cię niosąc ramieniu,
Pójdę wytchnąć w namiocie albo w drzewa cieniu;
Tam zasiłek znalazłszy w niewymyślnym chlebie
Pył z oblicza, mgłę z oczu, i rdzę zetrę z ciebie,