Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.1.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To rzekł, rozpiął skrzydła złote
I ruszył w daleką drogę.
W pośrodku żyżnéj równiny,
Któréj nigdy pług nie bodzie,
Jest rozległy gmach na wschodzie
Klecony z prętów i trzciny.
Tylko choć zawsze się snują
Robotników milliony,
Choć wszyscy zda się pracują,
Gmach ten jeszcze nie skończony.
Tu zacisze, tu spoczynek,
Tu sen cięży nad żrzenicą.
Krótko mówiąc: ten budynek
Zwie się lenistwa świątnicą.
Od téj świątyni zdaleka
Kmieć i rzemieślnik ucieka,
Z nimi wesołość pospołu;
Na łąkach nie ujrzysz wołu,