Ta strona została uwierzytelniona.
Wędruję z Rzymu, spólnéj naszéj matki,
Niosę odpusty i świętych ostatki,
Niechaj was o tem Anieli ostrzegą,
Puśćcie mnie, puśćcie przez miłość bliźniego.
Przelękły zając kryje się do nóry,
Jeleń przy łani ucieka przez błonie,
Ja biédny starzec zwątlony i chory
Gdzież się, ach! gdzież się przed burzą uchronię.
Z rozgłośnym, hukiem wre rzéka burzliwa
Gniéwna, wezbrana, w falach się rozpływa;
Popłynę przez nią choć zimno i ciemno,
Gdybym litości nie wzbudził nademną.
Pukam i darmo — żelazne podwoje,
Lecz twardsza od nich pana zamku dusza,
Gdy go bliźniego los, ni lata moje,
Ni proźba w imię Boga nie porusza.