Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Płacz, płacz pielgrzymie! nad niedolą cudzą,
Mieszaj twe jęki z mojemi,
Już go na boje pieśni nie wzbudzą,
Już nie zatętni po ziemi,
Król biegu, w biegu wyzionął tchnienie
Zdradzieckim pchnięty pociskiem,
Z piersi krwi czarnéj trysły strumienie
Tu — przy tém źródle pobliskiém.

Spólnik mych przygód, i. t. d.


Próżna ucieczka, obrona słaba,
Nic już się zdrajcy nie przyda.
Wnet poznał, poznał wściekłość Araba:
Jeszcze nie oschła z krwi dzida,
Potém do konia śpieszę z otuchą,
Że mu dech wstrzymam na chwilę,
Wołam i wołam, głucho i głucho,
Tam go więc złożył w mogile. —

Spólnik mych przygód, i. t. d.


Odtąd cierpienia dni moje struły,
Boję się cienia i spieki,
Odtąd na miłość, chwałę nieczuły,
Tęsknię od ludzi daleki.
Ta ziemia ojców droga, acz dzika,
Cała w mych oczach grobowcem,
Od palm kwitnących, woni trawnika
Stronię wielbłądów manowcem.