Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyżéj góra na lewo,
I krzyż na niéj złamany,
A za krzyżem tuż drzewo,
A na drzewie bociany.

Jakże ziemia ta wszystka
Jak w zwierciadle odbita,
Od księżyca do listka,
W méj pamięci rozświta.

Widzę tamże też łany,
Jak i wonią i kwitną,
Jak poranek rumiany
Płoni wodę błękitną.

I znów żyję jak młody,
Gdym co wieczór, co ranki,
Patrzał w niebo, na wody,
I na oczy kochanki.

Tam gdzie oto umila
Strumień ciszę gaika,
Częstom ganiał motyla,
Podsłuchywał słowika.

Lub namiętny, dłoń w dłoni,
Okiem w oku Zoryny,
Na westchnieniach w ustroni
Hojniem ronił godziny.