Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo téż jakie wasze życie!
Jakie młodych dziś roskosze!
Co wy znacie! co widzicie!
Nasze łowy widzieć proszę
Bracławskiego Wojewody!...
To nie łowy, istne gody!
Co to beczek miodu, wina,
Jakto w lesie, noc-pokotem,
Jaka psiarnia! a drużyna...
Ale chłopcy potem, o tem,
Rży mój siwy!
Długogrzywy,
Spieszę, spieście — ja go znam.
Co mi tam!

Otóż w polu! cóż koniki!
Wszakże nie złe! — swego chowu:
Mój bułany trochę dziki,
Wielka szkoda! niema rowu,
Jak się stuli, a da śusa,
Aż gorąco, aż pokusa!
Mówią stara krew nie gore,
To nie prawda: — potę międzę
Nuże cwałem na przekorę
Jeśli wszystkich nie wyprzedzę.
Ależ moi,
Co siś roi!
Po co stary szaleć mam?
Co mi tam!