Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Het! — z za wielkiego przybyłym morza,
Gdzie chmur na niebie nie ma bynajmniej,
A w gwiazdach ręka pisuje Boża.
Gór tam jest sporo — a ziół jest najmniej.
Był tu i z Azjej mędrzec koronny,
Człowiek słodyczy wielkiej i ładu —
I rycerz co się urodził konny,
Pokryty łuską jak piersi gadu.
Królowa jedna w progi tej chaty,
Jak zachodzące słońce czerwono,
Rękoma ciężkie niosąc szkarłaty,
Wchodziła z swoją złotą koroną;
A chłopiec za nią idąc służebny,
Niósł jeszcze drugi płaszcz, niepotrzebny!

LILJAN.
Ojcze! — dwóch mężów właśnie w tej chwili
Słyszę, jakoście słuchać uczyli:
Z bioder się mieczów dwa im kołysze. —

STARZEC.
Synu! — uczyłem cię słyszeć ciszę.
Synu — kto ciszę słyszał aż do dna
Temu i trumna bywa wygodna;
Ale jest nocna cisza i dzienna,
Jest dno mająca i jest bezdenna —
A o tej drugiej rzecz zbyt zawiła;
Co nie dopowiem, powie mogiła.

LILJAN.
Ojcze! Po suchym listku olszyny
Niechby się pająk przetoczył siny —
Słuchem —
Duchem —
Szlaki jego zwietrzę:
I rzeczy przyszłych bladawe świty,
Nim na odległe wpłyną zenity
Mgnieniem —
Tchnieniem —
Wchłonę jak powietrze.