Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I wraca głowę, ze skrońmi płaskiemi,
Odpoznawając się w klatce, na ziemi! —

2.

Tak, wy! — szlachetni, różnego narodu
Wolności świtów, zamknięci orłowie,
Przed czasem zgaśli, konspiratorowie;
Młodzieńcy w grobach, lub starcy za młodu —
— Zdawałoby się że czasów zakony
Własnymi łamiąc muszkuły i nerwy;
Co potem w dziejach, to czynicie pierwej
Na samych sobie — jak święty — szalony —
Wracając co wiek z oczyma błędnemi
Do odpoznania się — w klatce — na ziemi!

3.

Lecz oto właśnie tam, gdzie wolność sama
Całą się stawa tradycją narodu,
Na wskroś otwartą, z wschodu do zachodu —
Gdzie dzieje nie są jak gmach, lecz jak brama:
Właśnie że owdzie, w Ameryce młodej,
Starzec wiekowi swoim równy wiekiem,
Iż człowieczeństwem dzielił się z człowiekiem,
Krętszy mającym włos, czarne jagody;
Starzec szlachetny — i Mojżesz murzynów,
Głowę swą idzie nieść z głowami synów!

4.

O! — ten na trumnie mu przygotowanej
Siadłszy — z więziennym gdy rozmawia sługą:
Słuchajcie ludy! — bo ubiegnie długo
Nim się buntownik tak umiarkowany
Narodzi światu — nim wódz tak ogromny
I szubienicznik tak arcy-szlachetny —
Tak dzielny starzec, ojciec tak bezdzietny! —
Aż się narodzi taki bezpotomny! —
Że — wasze wszystkie wystawy-arcydzieł
Niewarte jego szubienicy i dzieł! —