Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pereł sznur, w czystej oprawie z korali
Do jej się równać ust gdyby poważył,
Zgasłyby perły, jak mętność opali,
A koral pierwej tchnieniem by się sparzył!

Całego nawet pełnią arcydzieła —
Wszech-wdzięków nawet harmonią i zgodą
Próżnobyś jej się wyrównać podjęła,
Ty! najpiękniejsza, lecz po niej — przyrodo! —

III.

Tu — zakończył on, alić wzruszenie
Rękę mając jako oklask długą,
Podało mu nią laur — za natchnienie:
Gdy drugi wszedł śpiewak stroną drugą,
Harfę wlekąc swą — czy zniechęcenie,
Czy może był dnia onego chory? —
Ucichnęli — i tak zaczął wtóry:

VI.

HARFIARZ DRUGI.

Gdzie wnijdzie, i gdzie postawi stopę swoją
Nie oglądają się ludzie zadziwieni
Lecz jak stali pierw, stoją. —

Potem, niby ocknieni,
Czują więcej światłości w około siebie
I rozpowija się im powoli w oczach,
Jako jutrznia na niebie,
Odbłysk na jej warkoczach.

Ale włos, jakiej ma barwy? zapomniałem
Ale oko? — nie wiem do prawdy czy modre:
Jeźli to gdzie pisałem,
To odszukam i podrę! —

Wiem, że od wierzchu jej ramion do sandału
Każda fałda, głównemu służy skinieniu,
Jak zdrowie służy ciału,
Co wypoczywa w cieniu. —