Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A taki wielki świat! — tak wielkie bole! —
I śmierć — sen — sen — śmierć — —»

I skonała —
«Oh! niźli pójdę precz» wygnaniec rzecze
«Trzebaż mi było ostatnią z Hellady
Pożegnać pierwej? — Eheu! — nie miecze,
Lecz poniewierka już, a skryte jady
Narodu resztom następują w ślady!» —
Co że zawołał głosem rozpaczliwym,
Służebne wbiegły, Egipcjanka z niemi
I rozpoczęły nad ciałem nieżywem
Szlochać — list, flaszkę, kwiaty brały z ziemi —
Noc nadchodziła: sąsiednie osoby
Wchadzały, mimo niegościnnej doby.
Pochodni kilka, tam i owdzie — długo
Noszono — szepcząc, gdy Mistrz w swej opończy
Wytartej, stał się pogrzebowym sługą:
Przyjaźnią, prawdą i bolem okryty
Nie myśląc jak z nim pocznie wieść i skończy —
Wygnania nawet zapomniał — łez syty.


XXVIII.


Po za murami, po za czerwonemi,
W około wzgórza sypanego z ziemi,
Jako, gdy ogień wzniecają pastuchy,
Ludzie się jacyś krzątali czy duchy? —

Gdy wiatr jesienny, idąc po Kampanii,
Skrzydłami swemi stos poddymał suchy
I słowa imał śpiewanej litanii,
Smutki swe do nich mięszając stepowe —
Dym, zwijał w kłęby, albo zażegnięte
Porywał z stosu wieńce cyprysowe,
Okrągłe — ciskał dalej, rozwinięte —
Bursztynowemi polewan aromy,