Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Że zgadła: wszakże, myśleń ciąg urywa,
Lub, dalej idąc, siebie nadużywa —
I taki czyni zamęt jaki w śpiewie
Przez rytmu zbytek, przez nadmiar perjodu;
Czyni się — pisząc śpiesznie, lub za młodu.
Chwilę więc myśląc: od kogo są kwiaty?
Już miał zapomnieć syn Aleksandrowy
Od kogo ulga, przez ich aromaty
Do ociernionej ludziom wnika głowy;
Tak — rzeczywistość niewdzięczna jest treści,
Lubo z niej żyje przez to że ją mieści —

To zaś — dopóki człek wywikłać może
Niepodobieństwo by szczerze narzekał;
Chyba już takiej niewoli doczekał
Iż chwili nie ma — by pomyśleć: Boże!
I zastanowić się: gdzie prawda szczera? —
Gdzie zaś to co ją jawi i zawiera
Pozornie sprzeczne, choć wierne — litera. —

Balsam to wszakże, wówczas tyle skryty,
Ile pomijan dziś, lub nadużyty —
Ból zaś młodzieńca — oh! mniej zrozumiały,
Niźli dzisiejsza bywać może boleść:
Siły go z progów rodzimych wyrwały,
Te, co dziś o nich prawi ledwo powieść —
Sierota wprawdzie — lecz któż swoich nie ma! —
W świat poszedł szukać prawdy i mądrości:
Dziś już nie chadza się tak za obiema
Razem — ni pragnie się ich — ni zazdrości —
Jak to bywało w onych czasach dawnych
Dla myśli jednej, od sławnych do sławnych,
Z Grecyi pod cienie piramid trójkątne
Idąc — do Grecyi z Chin,[1] w głuchem milczeniu

  1. Pytagores około 20 lat w Egipcie, także podobno w Gallii i w Indiach — Lao-Tsen z Chin.