I w palcach miesił, co może czas skraca —
Stał także kubek Syciońskiej roboty,
Z tetrafarmaku[1] resztką, złota taca
Niżej — miednica i nalewek złoty.
Sam był do kolan obrzucon opończą,
Której brzeg strzępy z nici złotych kończą.
Gdy Arthemidor za znakiem mu danym
Siadał na stołku kością wykładanym
I zdał się słuchać, lecz uważał szczerze. —
Cesarz tak mówił: «Jako w Antimaku,
Z Kolofon[2] więcej czytam, niż w Homerze,
Dziejów zaś szukam od pierwszego znaku
Historyi — nie zaś od Salustiusza;
Tak lubię z gruntu każdy przedmiot badać,
Nie lada połysk brać do animusza.
Wiedzieć albowiem, na to, aby władać,
Inna jest, niźli dla wulgarnej sławy —
Zkąd samej nawet astrologii męty,
Nie są nam obce — ani jakie wstręty
Płaskie mieliśmy, dotknąć się tej sprawy.»
Tu przemilkł — rękę wyciągnął ku tacy
Bawiąc się jadłem, jak to czynią ptacy
W klatkach, mający smaki pogardliwe
Dla zbytku strawy — lub syci próżniacy. —
Że jednak skromny był więcej w jedzeniu
Niż w duchu; rękę powrócił leniwo,
I mówił dalej —
«— Ten — chodzący w cieniu
Z laską, nieledwie długą tak jak krzywą
Charonowego posługacz okrętu[3] —
Jak się ma?»
Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/244
Ta strona została skorygowana.