Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

«Jazon» tu przestał «jesteśmy w przyjaźni»
Tu znowu przestał «wielu wraca zdrowiej
«Od Mistrza tego do siebie; lecz mało
Z krystaliczniejszą myślą powracało —
Tak — iż dwie z jednej idą ztąd choroby:
Choroba myśli gościa lub osoby —
I dwóch Jazonów w mieście by się zdało
Na dwóch kończynach wielkiej czasów strugi,
Co jest jak Tyber —»

— «Tyś jest Jazon drugi»
Odrzekła Zofia —

«Pani —» Mistrz jej zada:
«Jeźli zgadujesz rzeczy za Styxowe
Któż sama jesteś?»

«Wyobrażam sowę,
Zwłaszcza iż słońce właśnie że zapada;
I będę mówić ci o każdym z ludzi,
Którego spotkam: Czem lub kim się zbudzi.»[1]

Tu się ku furtce tarasu zbliżali,
Lecz ta skrzypnęła prędszym ruchem od nich,
I w ramie onej, na łunie z opali,
Wśród błąkających się blasków zachodnich,
Dwa kształty rosły mężów dwóch przychodnich.

«Któż jest ten pierwszy Quidam? — rzekł do Pani
Towarzysz, dalej prowadząc rozmowę:
Gdy wraz zbliżyli się wzajem poznani.
A Aleksandra syn rzekł: — «Poniósł głowę
Pod topór może.» — «Co to znaczy? —
Kto?» — i przez chwilę trudno zgadnąć było,
Co pozdrowienie takie zagaiło,
Co ten a owy w słowie quidam baczy,
Co Zofia słyszy, co Barchob rozumie,
Co Arthemidor — czworo — lecz jak w tłumie.

  1. Żart ten odnosi się do mniemania Pitagorejczyków o przechodzeniu dusz.