Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— «Za człowiekiem, szpiegiem, co przed chwilą
Padł na kolana, widzę wasze głowy,
Sędziowie moi! jak niemniej się chylą;
Mąż ten podchwycił was giestem, mnie — słowy —
Nikt z was nie wierzy w Bóztwo Cezarowe,
Bo Cezar nie jest też od Apollina,
Jowisza, Bacha, roślejszym o głowę —
A ci że byli ludźmi, nie nowina! —
Jakoż bez Boga będąc, szukacie go
W wyższości męża tego, to owego;
I ztąd zaiste mam ja dla was litość.
Wszakże bez granic mieć jej nie mam prawa,
Bom nie jest pierwszy i znam przyzwoitość;
Mam wzgląd na wszystkich, których jest ma sprawa,
Na tych co byli przedemną sądzeni
I tych co będą, i tych co są może
Tu, gdzieś wśród ciżby ludu utuleni,
Jeźli zrządzenie ich powoła Boże.»

To mówiąc, pojrzał z tem skąpstwem anioła,
Z jakiem chleb łamiąc w ubogiej rodzinie,
Ogląda ojciec żali co nie ginie,
Im chętniej dając, uważniej do koła — —
«Jakoż, czci Bozkiej nie dam posągowi,
Przez który kłamstwo wasze się stanowi,
I strząsam szaty, nie iżbym Cesarza
Klął, albo zniżał, jak indziej się zdarza;
Lecz że go cenię. Wy co wart, nie wiecie;
Wy uwielbiacie, cenić nie umiecie.
A że z przed serca Boga wam zakryto,
Zowiecie Bogiem wszelkie incognito.» —

«Na klęczki!» — Pretor głosem wrzasł takowym,
Jakim się sprawia szyk w polu bojowym —
Aż poszła cisza po rzeszy szeroko,
Jak po jeziorze nagła wiatru zmiana,
Aż w poczcie gwardyi jękło coś głęboko,
Szablica jakaś spadła odpasana,