Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Acz będzie chwila że cię nie pocieszy
Nikt, i nikt z tobą nie pocznie ostrożnie —
I stu przyjaciół stanie przeciw tobie,
Zmiennikiem zowiąc, iż są nieruchomi!
Poczujesz swary pod nogami — w grobie —
Usłyszysz jak cię szarpią niewidomi —
Śmiać się nauczysz, płakać będziesz lepiej;
Ziemia'ć przemieni się, Niebo przesklepi.

III.

Świat, radujący się różą miesięczną,
Lub zamykanym co wieczór powojem,
Dolę ci twoją obwoła niewdzięczną —
Jałowym trudy twe obwoła znojem.
Dziewice piękne i bardzo rzewliwe,
Z których nie była żadna na Golgocie
Wymówki będą ci posyłać tkliwe,
Kabalistyczne rzucać w twarz stokrocie.
Nogi ci włosem obetrze — kto? — strumień!
Kto ci obetrze pot z bladego czoła?
Jeźli nie prawda, Weronika sumień!
Stojąca z chustą swą w progach kościoła?! —
Sakrament, poznasz, że jest jeden stały — —
I samą wzgardą pogardzisz na świecie,
Piękny jak świeżo narodzone dziecię;
Ten sam co dawniej, niby Mojżesz mały,
Nilowej lilji trzymający kwiecie. —

IV.

I to ja Ciebie zrodzonego k'temu
Mamże zawodną łudzić pomyślnością?
Byś nieświadomość swą zwał cudzą złością,
Targał się ówdzie, gdzie klaskać masz w dłonie;
A gdzie masz piorun cisnąć, skłaniał skronie? —
— — — — — — — — — — — — — —