Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I twoje drzewa, Hury i roskosze,
Czém ich wdzięk obok tej chwili uroku?
Ah! jeszcze taką! a o raj nie proszę.


    Owoc drzewa zakum, pokarm grzesznika.
    Jak miedź topiona zakipie we wnętrznościach.
    Jak kipie wrzątek.
    Weźcie go, wrzućcie w męki piekła.
    Potém léjcie na ich głowę karę wrzątku.
    Skosztuj bogaczu, mocarzu.
    Oto, o czém wątpiliście.
    Zaiste zamieszkają (błogosławieni) w miejscu spokojném.
    Śród ogrodów i źródeł.
    Przyodzieją złotogłów i jedwabie, spojrzą sobie oko w oko.
    I tak pożenim ich z Hurami, o dużych, czarnych oczach.
    Znajdą tam do syta wszelkich owoców, bespieczni.
    Nie skosztują tam śmierci, prócz letargu, ominie ich kara piekła.
    Pan twój rękojmią temu, wielkież to szczęście.
    Ułatwiliśmy pojęcie koranu, dyktując go twoim rodowitym językiem, może wspomną.
    Bacz, gdyż oni baczą.” —
    Chcemyż słyszéć co Pan Bóg s potępieńcami rozmawia? oto jeszcze ustęp s koranu:
    „A kiedy zadmą w trąbę, zerwą się zwiąski pokrewieństwa, nie będzie u kogo się poradzić.
    Czyja szala przeważy, ci szczęśliwi.
    Czyja szala lekka, ci zdradzili własną duszę, w piekle przewiekują.
    Twarze ich ogień ochłonie, zgrzytną.
    Nieczytanoż wam objawień moich, kłamstwo im zadaliście.
    Powiedzą: Panie nasz, opanowało nas nieszczęście nasze, byliśmy ludem błądzących.
    Panie nasz, wyprowadź nas z niego, jeśli wrócimy, winni.
    Powie: zostańcie w nim, milczcie.