Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Olymp.

Raz Olymp się wadził s Kissawą[1] — „Ot plecie!
Milczałabyś lepiéj od Turków deptana.
Jam Olymp, ów Olyinp tak głośny po świecie,
Czterdzieści dwa szczyty mam, we mnie schowana
Krynica, sześćdziesiąt dwa zdroje wyléwa.
Co kępa to namiot mych Kleftów bieleje,
Co namiot to znamię mych Kleftów powiéwa,
A ileż tych dolin! a jakież mam knieje!
Patrz, patrz, jak sęp zawisł na gór mych krawędzi,
Patrz, w szponach ma głowę, a szpony ma krwawe.
O głowo ma, za cóż cię los tak nieszczędzi?”

Głowa.

Zrzyj sępie mą młodość, zrzyj sępie mą sławę,
Na łokieć ci skrzydła, na piędź wzrosną szpony.
W Dura, w Xenomenie Armatojem byłem,
Dwanaście lat Kleftem w tych górach służyłem.
Sześćdziesiąt już Agów zabiłem; ich żony,
Ich skarby uwiozłem, spaliłem ich domy,
A Turków, Albanów, nasiekłem bez liku.
Aż przyszła ma chwila, poległem w mym szyku.
Zrzyj młodość, zrzyj sławę mą sępie łakomy.

  1. Dawniej Ossa.