Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz pan obie równie kocha,
I tę trochę i tę trochę,
Którąż tu wybrać?

Dwa im dzbanki daj,
Niechaj idą w gaj,
Która więcéj malin zbierze,
Tę za żonę pan wybierze,
Ta będzie panią.

Słońce się z drzew
Rumieni jak krew,
Krwawą łuną gaj ozłaca,
Z gaju starsza córka wraca,
A młodszéj niema.

Na jéj czarnej brwi,
Niby kropla krwi;
Któż wie z jakiéj to przyczyny
Od maliny lub kaliny,
Może to nie krew.

„Oto malin dzban,
Gdzie mój mąż? gdzie pan?
Siostra już niewróci z gaju,
Może wpadła do ruczaju,
Może pożarł wilk.”

Pan rozesłał sług
Do gaju, nad strug,
Całą noc w gaju wołali,
Cały dzień w strugu szukali,
Niéma i niéma.

Pan miał złota wór,
Murowany dwór.