Litewskiéj nосу; całe w gwiazdach, czyste,
Ciemno błękitne, zda się przezroczyste,
I obejrzał się w koło z jakimś świętym strachem.
Cicho. — Ockniony tylko wietrzyk wionął
Fijałków, róży, czeremchy zapachem.
On schylił głowę — czy w myślach utonął,
Czy dusza jego czeka aż natchnienie.
Jak niebieska łza jakąś, kanie z nocy oczn.
— Tak nowochrzceniec młody schyla głowę
U nóg Kapłana, czeka aż zbawienie,
(Z wodą, co z świętéj dłoni płynie po warkoczu)
Kanie do jego duszy i rozleje
Spokojność, roskosz, niebieskie nadzieje,
I wiarę — ziemski raj żyjących w Bogu. —
Nad nim nów, niby duch święty, rozwinął
Srébrne półwieńca swych promiennych skrzydeł,
Od piersi nowiu blady promyk spłynął,
Oblał wierzchołki gór i drzew rozłogu,
I czoło wieszcza — i do malowideł
Nocy przymięszał tło melancholijne.
Roskoszne światło! zdaje się że zieje
Jakiemś łagodném ciepłem, które wnika
Aż do serca i budzi religijne,
Miłosne trwogi i nadzieje,
Ale nigdy rospaczy zbrodnia lub grzesznika.
On podniósł głowę. W rozognioném oku
Błyszczy nadziemskie życie; i z roskoszą
Z nieba na ziemię, na widok z widoku,
W urocznym błędzie oczy się przenoszą,
Z wdziękami się przyrody pieszczą jak s kochanką,
Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/151
Wygląd
Ta strona została przepisana.