Strona:Poezye (Odyniec).djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I gdy tłum wrzaskiem złowrogim
Zwiastuje przyjście siepacza,
On serce korzy przed Bogiem,
A prześladowcom przebacza.

Ale gdy ujrzał młodziana,
Co nań żelazo rozpalał:
Żałość go zdjęła nieznana,
I nagle łzami się zalał.

„Tyżeś to? Korneliuszu!
Ty, widzę, chcesz mi być katem,
Com w sztuce i geniuszu
Z radością witał cię bratem? —

„O! żal mi ciebie, młodzieńcze!
Bo gdy w ślepém uniesieniu
Popełniasz to — ja ci ręczę,
Że karę znajdziesz w sumieniu.

„I gdy rozwagą dojrzejesz,
A burze uczuć przeżyjesz,
Czyn twój, sam łzami oblejesz.
Lecz plamy jego nie zmyjesz.

„Gdyby zaś gniew cię zapalał
Z jakiéj pobudki nieczystéj;
To choćbyś wszystkich pokalał,
Nie uszczkniesz palmy artysty.