Strona:Poezye (Odyniec).djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ja — ja naprzykład! — Najpiękniejsze lata
Wiosny méj — przeszły! Jakaż ich oznaka?
Jaka z nich korzyść dla ludzi, dla świata? —
Com zrobił więcéj od nędznego ptaka,
Co wiosnę całą prześpiewał daremnie? —
Ach! ptak ten więcéj uczynił ode mnie!
Ptak nócąc spełnił cel swój na téj ziemi:
Ptak co mógł, zrobił pieśniami swojemi:
Był cząstką wiosny — choć o nim nikt nie wie.
Jak zdrój w gęstwinie, jak wietrzyk na drzewie,
Był głosem swego drzewa, gaju, niwy.
A czyż i rolnik, pasterz, lub myśliwy,
Pociechy kiedy nie czuł w jego śpiewie?..

Ja sam — o! pomnę! — i ileż to razy,
Gdym szedł dumając, posępny, samotny,
Zimny na wiosny, na kraju obrazy —
Nieraz w gęstwinie jakiś ptak przelotny,
Albo skowronek zaśpiewał wysoko.
Zrazum nie słyszał — lub nie myśląc o tém,
Szedłem dumając! — ale potém, potém —
Gdy on wciąż śpiewał i śpiewał swe pieśni,
Nieraz ku niemu poszła myśl i oko;
I z samolubnéj wyrwawszy się cieśni,
Śledząc go w lesie, lub z nim lecąc w górę,
Ujrzałem piękną, żyjącą naturę,
Uczułem miłość Stwórcy — i wracałem
Wesół, z nadzieją, z natchnieniem, z zapałem. —

A ja — ja człowiek! — ja, który od młodu