Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tkacz barwne tylko nitki wybiera do wzoru,
Lecz tyś wśród nitek życia nie czynił wyboru.
Brałeś, co życie niosło, cnotę razem z grzechem,
I wszystkiego, co ludzkie, śpiewnem byłeś echem.
Innym cząstka wystarcza, tyś ogarniał całość;
I nigdy nie przywiodła cię grzeszna zuchwałość
Do tego, by poprawiać boskie stwórcy dzieła...
Poprawiać! — skąd wśród ludzi pycha się ta wzięła?
Spłodził ją chyba pigmej nieznoszący blasku,
Gdy zapragnął tytanom stać się równym — z wrzasku,
Lub dobył ją szaleniec, w marzeniu pijanem,
Z tej siły, którą człowiek nazywa szatanem,
A która gmach społeczny podmywa jak fala,
I coraz bardziej ludzkość od Boga oddala!

O mędrkowie! Gdy prawo natury was gniewa.
Zmieńcie je — lecz wprzód każcie lwu, niech słodko śpiewa,
Zmuście groźny ocean, by szemrał łagodnie,
Z ludzkich pojęć wykreślcie rozpacz, gwałt i zbrodnię,
Dziecinnym powijakiem zacieśnijcie ducha,
Sprawcie, niech namiętności wulkan nie wybucha,