Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
39.

Płoną przy sobie barwy różowa i biała:
Wschód i zachód. Rzecz można, iż miłość tych dzieci,
W przeczuciach i w niewinnym śnie zamknięta cała,
Była jak blask djamentu, co zimny choć świeci,
Lub jak nocna pieśń ptaków, co przez gąszcz złowrogą
Wołają się, a trafić do siebie nie mogą...

40.

Króciutka, a już przecie miała swe wspomnienia.
Na schodach raz, o zmroku mistycznej godzinie,
Kiedy ciemność kształt każdy fantastycznie zmienia,
A świerszczyk łzawą piosnką skarży się w kominie,
On szedł zwolna pod górę, tęskny, zamyślony,
Kiedy nagle, z przeciwnej wyfrunęła strony. —

41.

Kotka. Wąziutką drogę gęste kryły cienie...
Bieg szybki trudno było powstrzymać... niechcący
Zetknęli się i dziewczę na jedno rzęs mgnienie,
Drżąc, do piersi Ottona przypadło gorącej...
On zachwiał się, i oczy mgłą mu zaszły krwawą,
Krzyknął: ach! — ale dziewczę odskoczyło żwawo,