Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
II.

O mądre kupcy! o przebiegli Szmule!
Czy wy wierzycie w ludzi i drzew bóle?
Czy wy wierzycie, że drewniane belki
Pod toporami płacz podnoszą wielki?
Czy wy wierzycie w majestat biedaków,
Sosen miłoście i modlitwy ptaków?

A jednak, gdyby opadła pomroka
Z waszego serca i z waszego oka,
To-byście wiele cudów oglądali.

Gdy noc swe lampy królewskie zapali
I las pokryje pulą czarnej szaty,
Ktoś w nim szatańskie odprawia sabaty...
Słychać tam jęki i łkania stłumione,
Wśród gąszczy ognie błyskają czerwone;
Czasem zadźwięknie smutno róg myśliwski,
Czasem z gęstwiny wyjrzą charcie pyski,
Albo kolczate obrożami szyje;
Czasem ktoś wilczą gardzielą zawyje,
Lub wskróś gęstwiny, łamiąca się w echu,
Przeleci gama szyderczego śmiechu...

Chwilami widać wśród cichej polanki
Leśnych boginek nieruchome wianki,
Podobne mrozem skamienionej fali;
Wzrok ich spuszczony, jak próchno się pali,