Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z krzykiem radóści k'niemu się zbliżą,
A jak się zbliżą, tak i przystaną,
Patrzą, popatrzą, zegną kolano,
— Nie, to nie nasze, to być nie może,
To takie piękne, że chyba Boże. —

Więc pokój z wami — od dzwonka cieniéj
Perłowem słówkiém dziecię szepleni,
Między małemi pod drzewem siada,
I przepowiada i rozpowiada,
A te słuchają jak czego trzeba,
Onych powieści z czystego Nieba.
Skończył, spogląda na pracę dzieci,
I uśmiech jasne liczko przeleci,
— Coż wy robicie?
— Ha tak się bawim,
Stawimy zamki, kościoły stawim,
Ptaszki robimy.....
— Ptaszki prawdziwe?
Prawda że piękne, ale nie żywe.....
Pokażcie ino.....