Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kto téż po nim nie szlochał,
Kto Janosza nie kochał.....
A kalina liściasta
Już mi bramę przerasta,
I na lewo na prawo
Coraz kapnie łzą krwawą.
Zatęskniła się młoda,
Krew zwyczajnie nie woda,
Ciche, dobre, ej! szkoda,
Zabrali go w sołdaty,
Popędzili za światy,
Gdzieś na Sybir daleki,
Popędzili na wieki.
Popędzili kozacy,
A był sprawny do pracy; —
Cicho w głuchéj ustroni
Nie przychodzi nikt do niéj,
Tylko stary dzwon dzwoni!
I gdy wioska ucichnie,
Słowik śpiewa Marychnie
Od wieczora do rania,
Aż głucho od śpiewania,